Praktyka pochówków biskupich w katedrze we Fromborku oraz kwestia grobu Łukasza Watzenrodego, wuja Mikołaja Kopernika
1.
Jest rzeczą oczywistą, że właściwym miejscem pochówków biskupich – w tym także biskupów diecezji pruskich – były właściwe dla nich kościoły katedralne. Za najstarsze świadectwo owej praktyki w skali całych Prus uważa się pochówek drugiego z kolei biskupa warmińskiego Henryka Fleminga, zmarłego w 1300 r., upamiętniony zachowaną częściowo płytą nagrobną w katedrze fromborskiej [1]. Ponieważ budowę głównego korpusu katedry rozpoczęto za rządów biskupa Jana z Miśni, tj. w latach 1350-1355, zatem ów pochówek miał miejsce na terenie świątyni pierwotnej, która wedle słów kronikarza kapituły warmińskiej Jana Plastwicha (ok. 1440 – ok. 1465) miała konstrukcję drewnianą i poprzedzała budowlę późniejszą [2]. Podobnie też – jak świadczy wspomniany kronikarz – wszyscy następcy biskupa Fleminga z czasów poprzedzających budowę dzisiejszej katedry, byli chowani w ten sam sposób, jak ów biskup i podobnie jak on, w miejscach swych pochówków byli upamiętniani płytami nagrobnymi, chociaż płyt tych dzisiaj już nie ma. Jest więc rzeczą tym bardziej oczywistą, że kolejnych biskupów chowano we wnętrzu katedry po tym, jak zbudowano ją w postaci trwałej, za rządów biskupa Jana Stryproka w latach 1355-1373 [3]. Bezpośrednim i najstarszym świadectwem pochówków biskupich w głównym korpusie ukończonej całkowicie katedry, jest zachowana płyta nagrobna biskupa Henryka Sorboma, zmarłego w 1401 r., którą w czasie przekładania posadzki w 1861 r. przesunięto w to miejsce, w którym się obecnie znajduje (przed pierwszym ołtarzem bocznym w lewym rzędzie), podczas gdy jej pierwotne miejsce, odpowiadające pochówkowi, znajdowało się centralnie na przedprożu prezbiterium [4].
Istotnym źródłem informacji, dotyczącym pochówków biskupich w katedrze fromborskiej, jest ich biografia pióra Tomasza Tretera, kustosza kapituły w latach 1595-1610. Otóż w informacji o pochówkach daje się tam zauważyć pewną charakterystyczną cezurę. Mianowicie w odniesieniu do pierwszych dziewięciu biskupów pochowanych w katedrze, Treter ogranicza się jedynie do stwierdzenia tego faktu, natomiast poczynając od biskupa Mikołaja Tungena, zmarłego w 1489 r., podane przezeń informacje uzyskują pewne rozwinięcie, mówiące o tym, że biskup ,,spoczął razem z innymi”. Będzie to dla nas sygnałem, iż od tego właśnie czasu biskupów chowano w przeznaczonej dla nich krypcie – a więc właśnie ,,razem z innymi”. Zanim przyjrzymy się bliżej tego rodzaju pochówkom we Fromborku, zwróćmy uwagę na to, jak sprawa przedstawiała się gdzie indziej.
Można z góry przyjąć, że praktyka chowania biskupów w krypcie nie była niczym takim, co miałoby wyróżniać katedrę fromborską spośród innych, także w samych Prusach. Wszelako ta szczególna forma pochówków nie była dotąd przedmiotem zainteresowania badaczy i poza jedną katedrą kwidzyńską, w której chowano w ten sposób biskupów pomezańskich, nie udało się nam znaleźć odpowiedniego materiału porównawczego. Niemniej, w odniesieniu do wcześniejszej o kilkadziesiąt lat katedry biskupów sambijskich w Królewcu warto odnotować fakt, iż pierwszym, który w niej spoczął, był jej budowniczy, mianowicie zmarły w 1344 r. biskup Johannes Clare [5]. W Kwidzynie, podobnie jak we Fromborku, katedrę budowano w dwóch etapach, poczynając od prezbiterium, które powstało w latach 1284-1330, po rozbiórce wcześniejszego kościoła drewnianego. Główny korpus zbudowano w latach 1344-1355. Zwraca przy tym uwagę fakt, iż inicjator budowy głównego korpusu biskup Bertold (1332-1346), przy okazji własnej fundacji przeznaczonej na ten cel, wyraził życzenie, by w obrębie gotowego już prezbiterium zbudowano kryptę – aby on sam, jak i jego następcy, mieli godne miejsce pochówku [6]. I rzeczywiście, już w XIV w. zwykłym miejscem pochówków biskupich w Kwidzynie była krypta pod prezbiterium. Nazywano ją zamiennie ,,kaplicą, w której dokonywane są pochówki księży biskupów”. Jest to późniejsza kaplica związana z kultem Doroty z Mątowów, zamurowanej w przyziemiu katedry pod schodami, gdzie w 1394 r. dokonała żywota – a więc w celi, która jednak nie była tożsama z kryptą. W krypcie kwidzyńskiej chowano kolejnych następców Bertolda. Była ozdobiona wizerunkami biskupów, odtworzonymi wstecz, poczynając od biskupa Ernesta, zmarłego w 1259 r., a kończąc na Janie IV w 1501 r.
Pomimo że biskupów pomezańskich chowano w krypcie, ponadto ich pochówki upamiętniano płytami nagrobnymi albo epitafiami we wnętrzu katedry. Ma się rozumieć, że zarówno jedne jak i drugie miały wyłącznie charakter memoratywny i nie wiązały się w żaden sposób z konkretnym miejscem pochówku [7]. W praktyce kapituł pomezańskiej i sambijskiej, ceremoniały pogrzebowe odbywały się w obecności dwóch notariuszy, którzy publicznie, przez dotyk i poruszanie ciała zmarłego (palpante et fangente) stwierdzali zgon, sporządzając następnie protokół. Drugi protokół sporządzano na okoliczność pochówku, poświadczając z autopsji złożenie ciała do grobu. Zachowały się jednak tylko protokoły dotyczące pochówków biskupich Jana Möncha, zmarłego w 1409 r. oraz jego następcy Jana Rymana, z 1417 r. [8] Praktyka ta musiała być jednak kontynuowana powszechnie, skoro identyczny proceder odnotowano w 1474 r. w związku z pochówkiem biskupa sambijskiego Dietricha von Cuba w Królewcu [9]. Rzecz dziwna, że w odniesieniu do biskupstwa warmińskiego, pomimo bogatego materiału archiwalnego, nie tylko nie zachowały się podobne akty, ale też brak jakichkolwiek przekazów pośrednich o istnieniu tego rodzaju praktyki.
2.
Bezpośrednie świadectwo istnienia krypty biskupiej w katedrze fromborskiej znajdujemy w testamencie biskupa Tiedemanna Giesego (1549-1550), spisanym 16 stycznia 1550 r., na dziewięć miesięcy przed zgonem. Czytamy tam: ,,chcę, by ciało moje pochowano w grobie mych poprzedników, braci biskupów, w warmińskim kościele katedralnym (corpus meum terrae destinatum sepeliri volo in sepulchro antecessorum fratum meorum episcoporum in ecclesia cathedrali Varmiensi) [10]. W tym kontekście słowo sepulchrum sprowadza się najwyraźniej do pojęcia krypty. Tak też, zupełnie jednoznacznie, odczytują to F. Hipler i E. Brachvogel [11]. Pierwszy z nich słowa in sepulchro antecessorum tłumaczy: in der Gruft seiner Vorgänger, drugi znajduje nadto potwierdzenie tego rodzaju pochówku w odniesieniu do poprzednika Giesego, biskupa Jana Dantyszka, zmarłego w 1548 r. W swym testamencie (Brachvogel znalazł go w Archiwum Królewieckim) Dantyszek przeznaczał odpowiednie wynagrodzenie ,,murarzowi za zamknięcie krypty” (muratori ad claudendum sepulchrum). Tę czynność murarza Brachvogel kojarzy z pochówkami kanoników, w osobno dla nich wydzielonej krypcie pod prezbiterium, zapoczątkowanej w związku z pochówkiem kantora kapituły Jana Wojciecha Hattena w 1720 r. Wówczas mianowicie zapłacono murarzowi ,,za naprawę wejścia do krypty po złożeniu zwłok” (pro reparatione ostii sepulchralis post depositionem funeris). Autor ten sądzi dalej, że owo miejsce pochówkowe kanoników uzyskiwało z upływem czasu ściany poprzeczne, w celu oddzielenia starszych, wypełnionych kwater, od nowych. W małej kwaterze między ołtarzem wczesnej mszy (Maturalaltar) a prezbiterium, w 1735 r. pochowano matkę prepozyta kapituły Michała Remigiusza Łaszewskiego, Justynę z Bistramów Łaszewską, o czym mówi inskrypcja na ołowianej tabliczce umieszczonej na trumnie. Jako ostatni pochowany został ,,we wschodniej kwaterze krypty” – jak określa to Brachvogel – w 1916 r. dziekan kapituły, a zarazem biskup pomocniczy Edward Herrmann. W 1861 r. pierwotne wejście do tejże krypty, które prawdopodobnie znajdowało się – jak sądzi F. Dittrich – między wspomnianym ołtarzem a prezbiterium, z dziewięcioma stopniami schodów prowadzącymi w głąb, zostało trwale zamknięte płytą kamienną. Nowym wejściem stało się odtąd dotychczasowe okno, znajdujące się na zewnątrz prezbiterium, w jego ścianie południowej, nisko nad powierzchnią gruntu. Praktyka jednak już wkrótce wykazała mankamenty takiego rozwiązania, ponieważ umniejszało to podniosłość ceremonii pogrzebowych oraz narażało uczestników na niesprzyjające warunki pogodowe. W związku z tym, już w 1867 r. przywrócono dawne wejście do krypty. Zamykano je odtąd specjalną płytą z szarego marmuru śląskiego, zaopatrzoną w inskrypcję: Beati mortui, qui in Domino moriuntur, wykonaną specjalnie w tym celu przez firmę Barheim w Berlinie [12].
Na podstawie informacji cytowanych tu autorów nie można jednak nabyć jasnego obrazu co do tego, gdzie w rzeczywistości chowano kanoników, a gdzie biskupów, skoro mowa przecież o dwóch osobnych kryptach – biskupiej i kanonickiej. W końcu trzeba też zwrócić uwagę, że ciało zmarłego w 1836 r. w Oliwie biskupa warmińskiego Józefa Hohenzollerna również i tam – jak pisze A. Eichhorn – ,,złożono w osobnej krypcie” (in der abteilichen Gruft) [13].
W okresie funkcjonowania krypty nie wszyscy biskupi życzyli sobie być w niej pochowani. W takich przypadkach więc, które niejako odbiegały od normy, specjalnie określano formę pochówku. W 1621 r. biskup Szymon Rudnicki życzył sobie być pochowany w osobnym grobowcu. Polecił zbudować go (tumulum sibi exstrui mandavit) z lewej strony ołtarza głównego. Jego płyta nagrobna, o wymiarach 2,90 x 1,60 m zachowała się tam do dziś, z napisem informującym o pochówku w tym miejscu (hic sepultus est). Gdy w 1626 r. Szwedzi zdobyli szturmem warownię katedralną, dopuścili się największych grabieży, jakie kiedykolwiek tam się zdarzyły. O ile nic nie wiadomo, aby splądrowali wówczas krypty grzebalne – czego nie można oczywiście wykluczyć, choć zamurowanych kwater mogli nie zauważyć – samotny grób biskupi pod efektowną płytą z czarnego marmuru od razu zwrócił ich uwagę. Po otwarciu grobu zrabowano zeń oryginalne insygnia biskupie – łańcuch ze złotym krzyżem i pierścień. Może to ewentualnie stanowić wskazówkę, że do tego czasu wszystkich biskupów – również w ich krypcie – chowano w ten sposób [14]. Biskupa pomezańskiego Jana Rymanna, stosownie do zwyczaju, pochowano w 1417 r. ubranego w białe szaty liturgiczne [15]. Biskup warmiński Krzysztof Andrzej Jan Szembek, zmarły w 1724 r., wyraził w swym testamencie życzenie, aby pochowano go w kaplicy przezeń fundowanej, w dwóch trumnach, z których trumna drewniana, okryta fioletowym całunem, miała być umieszczona wewnątrz trumny cynowej [16]. Zmarły w 1711 r. biskup Andrzej Chryzostom Załuski, który zgodnie z własną wolą miał być pochowany w kolegiacie dobromiejskiej, zapisał w swym testamencie: Ciała mego aby po śmierci nie otwierano i nie pruto (…). Trumnę prostą pomalować, krzyż na niej, nie obijając niczym, lepi żeby ten koszt co by wyszedł na sukno i na ćwieczki ubogim się dostanie [17]. Słowa o „otwieraniu” oraz „pruciu” ciała odnoszą się zapewne do balsamowania zwłok. Musiał to być zabieg zwyczajny skoro Załuski specjalnie go sobie nie życzył. Jednak zdaniem S. Achremczyka, życzenia tego nie spełniono, o czym świadczy wysokie honorarium wypłacone lekarzowi królewieckiemu za opiekę nad chorym, które obejmowało też zapewne ów zabieg [18]. Z kolei biskup Adam Stanisław Grabowski, zmarły w 1766 r., postanawiał: ciało przyodziane w szaty biskupie i okryte całunem winno być złożone w marmurowym grobowcu, wcześniej już na ten cel zbudowanym i przykrytym następnie płytą nagrobną. Wolę tę spełniono – płyta z czarnego marmuru, z napisem i wpuszczonym w nią brązowym kartuszem herbowym, znajduje się w centralnym punkcie katedry – w środkowej nawie przed ołtarzem wczesnej mszy. Prawdopodobnie jest to jej pierwotnie położenie, odpowiadające miejscu pochówku poza kryptą biskupią. Istnieje też i w tym przypadku prawdopodobieństwo balsamowania zwłok, skoro wyjęto serce i umieszczono je w głównym ołtarzu kościoła parafialnego we Franknowie, wyposażonym przez zmarłego. Zwraca uwagę fakt, iż od zgonu 17 grudnia 1766 r. do pogrzebu 12 lutego 1767 r. upłynęły prawie dwa miesiące. Wydaje się, iż może to potwierdzać zwyczaj balsamowania zwłok [19].
W osobnych grobowcach poza kryptą pochowano jeszcze dwóch innych biskupów, o czym świadczą ich płyty nagrobne w prezbiterium. Mianowicie z prawej strony ołtarza głównego, symetrycznie w stosunku do opisanego wyżej pochówku biskupa Szymona Rudnickiego, znajdującego się pod płytą nagrobną z lewej strony ołtarza, jest płyta nagrobna zmarłego w 1643 r. biskupa Mikołaja Szyszkowskiego (z napisem: hic quiescit) oraz po stronie lewej ołtarza, na jednej osi z płytą Rudnickiego – płyta nagrobna zmarłego w 1697 r. biskupa Jana Stanisława Zbąskiego (z napisem: Hoc saxo tegitur olim Johannes Stanislaus Sbązin Sbąski). Pogrzeb Zbąskiego odbył się 17 czerwca, niemal miesiąc po zgonie, co znowu byłoby świadectwem balsamowania zwłok. Ponieważ biskup ten nie pozostawił testamentu, miejsce pochówku w grobowcu poza kryptą musiało być ustalone przez samą kapitułę [20].
3.
Pora wrócić obecnie do przekazu Tomasza Tretera, omawiającego biografie poszczególnych biskupów warmińskich. Przypomnijmy, iż poczynając od biskupa Mikołaja Tungena, który w 1489 r. spoczął w katedrze jako pierwszy po dłuższej przerwie – trzej jego poprzednicy (Kuhschmalz, Piccolomini i Legendorf) zostali pochowani poza katedrą – rozpoczyna się seria pochówków opisywanych przez Tretera w sposób nieco inny, niż wcześniejsze. Otóż poza zwykłą informacją: ,,pochowany w kościele fromborskim (warmińskim)”, autor dodaje teraz słowa: ,,razem z innymi spoczął” (una cum aliis quiescit). Nie można tego uznać za zwrot retoryczny. Kryje się za tym istotna dla nas, dodatkowa informacja.
Treter żył w czasach , gdy pochówki biskupie w przeznaczonej na to krypcie miały już długoletnią tradycję. Początek tej praktyki mógł przeto odnosić właśnie do czasów Tungena, kiedy wszystko jakby zaczynało się tu od nowa. Rządy tego biskupa następowały bowiem po całym ćwierćwieczu wojen i niepokojów i wprowadzały na Warmii pełną stabilizację. Przywrócono przede wszystkim rezydencję kanoników przy katedrze, na nowo przydzielono im ołtarze, weszły w życie nowe statuty kapituły, ustalone przez biskupa. Nie ulega wątpliwości, że w późniejszej tradycji czasy Tungena mogły zapisać się jako okres przełomowy. O ile jednak w przekonaniu Tomasza Tretera biskup Tungen miał być tym pierwszym, który spoczął w krypcie biskupiej, słowa ,,razem z innymi spoczął” musiałyby odnosić się do jego następców, a nie poprzedników.
Za pochówkiem Tungena w krypcie przemawiałby fakt, iż nie ma on – i zapewne nie miał – płyty nagrobnej. Co prawda M. Arszyński i M. Kutzner w swym katalogu płyt nagrobnych wymieniają około dziesięciu z nich, które są nieczytelne z powodu ich zadeptania, to jednak nie może być mowy, aby któraś z nich należała do Tungena. Grobowiec biskupi znajdowałby się niewątpliwie w środkowej nawie katedry i byłby przez to mniej narażony na zadeptanie, jak świadczą o tym zachowane w niezłym stanie starsze płyty nagrobne biskupów Henryka Fleminga, czy Henryka Sorboma. Prawdopodobieństwo, iż Tungen nie miał płyty nagrobnej, wzrasta przez to, że nie wymienia się odpowiedniej inskrypcji w najstarszych katalogach, w których podano w pełnym brzmieniu inskrypcje dotyczące płyt dziś już nieistniejących [21].
Jeśli więc Tungen istotnie nie miał płyty nagrobnej, to najbardziej oczywistym uzasadnieniem tego faktu byłby jego pochówek w krypcie. Podobnie bowiem nie mają płyt nagrobnych biskupi Dantyszek i Giese, co do których wiadomo z pewnością, że zostali pochowani w krypcie.
Idąc tedy dalej – od Tungena ku owym dwu wymienionym – mamy w tym przedziale trzech kolejnych biskupów. Byli to: Łukasz Watzenrode (1489-1512), Fabian Luzjański (512-1523) i Maurycy Ferber (1523-1537). I oni również, podobnie jak tamci, o których była mowa, nie mieli płyt nagrobnych. Każda z tych trzech postaci będzie poniżej przedmiotem osobnego omówienia.
Łukasz Watzenrode jest dla nas tutaj postacią szczególnie ważną ze względu na swoje pokrewieństwo (po kądzieli) z Mikołajem Kopernikiem. Otóż na życzenie biskupa Jana Dantyszka, Mikołaj Kopernik w liście z 11 stycznia 1539 r., podawał mu odpowiednie szczegóły biograficzne dotyczące swego zmarłego przed z górą ćwierćwieczem wuja. Informował go mianowicie, jak długo żył Watzenrode, jak długo rządził biskupstwem i kiedy umarł. Po co były potrzebne Dantyszkowi te podstawowe dane, dowiadujemy się niemal trzy lata później z kolejnego listu Kopernika, datowanego 28 września 1541 r.: ,,Niedawno Wasza Przewielebność prosił mnie o zwrot przysłanego mi kiedyś epitafium, które ułożył na cześć biskupa Łukasza, swego poprzednika, a mojego wuja (…). Bardzo mi przykro, że nie zostało użyte zgodnie ze swoim przeznaczeniem, ale już dawniej inne jakieś na grobie zostało wyryte, mało mające wdzięku i niewiele elegancji, lecz takie właśnie ułożono i wykonano jeszcze za życia, zgodnie z jego wolą” [22].
Zawarte tutaj informacje mogą istotnie świadczyć za tym, że Watzenrode został pochowany w krypcie i że w związku z tym wspomniana przez Kopernika ,,jakaś” inskrypcja upamiętniająca zmarłego, której treści nawet on sam nie znał lub nie pamiętał, znajdowała się wewnątrz krypty. Właśnie dlatego Dantyszek nie widział w katedrze płyty nagrobnej Watzenrodego i z tego właśnie powodu miał prawo sądzić, że pochówek jego poprzednika nie został upamiętniony. Dantyszek musiał naturalnie wiedzieć, że pochówki biskupów mają swoje miejsce w krypcie. Jego wiedza w tej sprawie miała niewątpliwie źródło także i w osobistym zainteresowaniu, skoro przecież i jego samego miało to w końcu dotyczyć. Płynące stąd przekonanie, że tego rodzaju bezimienne pochówki powinny być w jakiś sposób upamiętniane na zewnątrz – jak np. w odniesieniu do Łukasza Watzenrodego – można uznać za w pełni uzasadnione. Sam Dantyszek jednak również został pochowany w ten sam sposób – również bezimiennie. Być może nie wypadało mu wyróżniać się w stosunku do swoich poprzedników. Jako poeta skorzystał natomiast z innej możliwości – sam dla siebie ułożył aż dwa poetyckie epitafia [23]. Nie ma wątpliwości, że był to jedynie poetycki obrachunek z własnym życiem, który trzeba zaliczyć do twórczości literackiej. Nie przyświecała temu intencja potraktowania któregoś z tekstów w charakterze inskrypcji nagrobnej. Wyklucza to zarówno ich forma, jak i rozwlekłość – aż dwanaście długich wersów. Epitafium z własnym tekstem, które ufundował dla upamiętnienia pochówku swej matki w kościele parafialnym w Lidzbarku, zachowane tam do dzisiaj, ma zupełnie inny charakter. Słusznie tedy przypuszczał F. Hipler, że ewentualnej płyty nagrobnej Dantyszka nie należy zaliczać do zaginionych lub zatartych, gdyż w rzeczywistości nigdy nie istniała [24].
Wracając do pochówku Wazenrodego trzeba stwierdzić, że o podobnej inskrypcji nagrobnej, o której wspomina Kopernik, w odniesieniu do wszystkich innych pochówków biskupich tego czasu nic nam nie wiadomo. Nie przesądza to oczywiście, że wszystkich innych również i w krypcie chowano bezimiennie. Wszelako w stosunku do Watzenrodego można by zupełnie śmiało mówić o wyjątkowości faktu, iż sam zainteresowany zadbał o to zawczasu, by jego pochówek w krypcie mógł być nie tylko łatwo zidentyfikowany, ale też żeby tekst odpowiedniej informacji był zgodny z jego życzeniem. Odpowiada to bowiem szczególnej osobowości wuja Mikołaja Kopernika, którą podkreślają wszyscy jego biografowie. Najwybitniejszy spośród nich Karol Górski określa tego biskupa jako ,,męża stanu wielkiej miary, o wielkopańskiej postawie”. – ,,Mieszczanin z rodu, Łukasz stał się księciem Kościoła i wielkim panem w stylu polskim” – powiada ów autor [25]. Szło z tym w parze wyraźnie widoczne dążenie do uwiecznienia się na każdy możliwy sposób. Pod jego okiem więc spisywano diariusz, którego tytuł mówi sam za siebie: „Memoriale działań kurii warmińskiej zapoczątkowane za pontyfikatu wielebnego w Chrystusie ojca, pana Łukasza, biskupa warmińskiego na jego polecenie, roku Pańskiego 1489, w miesiącu wrześniu”. Diariusz został przeto zapoczątkowany niemal natychmiast po ingresie, który miał miejsce 22 lipca 1489 r., a spisywało go w ciągu dwudziestodwuletnich rządów tego biskupa kolejno dwunastu pisarzy [26]. Kończy się zaś informacją o zgonie i pochówku biskupa: ,,zwłoki jego z należną czcią i żałobą sprowadzone do kościoła warmińskiego, pochowane zostały w piątek 2 kwietnia” [27]. Niczego podobnego nie znajdziemy w ciągu długich dziejów biskupstwa – chyba, że byłby to tzw. Diariusz Foxa, spisywany przez bibliotekarza i kapelana Ignacego Krasickiego w Lidzbarku, ale bez jego inspiracji i tylko w ciągu trzech lat [28]. Ale nade wszystko stawia się Watzenrodego w rzędzie największych fundatorów artystycznych polskiego średniowiecza [29].
Może nie byłoby to dla nas aż tak ważne, gdyby nie fakt, który wielokrotnie podkreśla K. Wróblewska – że cechą szczególną jego zgoła niezliczonych fundacji jest „oznaczanie swoimi herbami rodowymi fundowanych dzieł sztuki. Na podstawie zachowanych zabytków oraz analizy tekstów źródłowych można postawić hipotezę – pisze wspomniana autorka – iż Watzenrodemu zależało bardzo, aby pamięć o nim jako o hojnym i znającym się na sztuce możnym panu przetrwała w umysłach potomnych”. Metodę sygnowania herbami rodowymi dzieł sztuki znano na przestrzeni całego średniowiecza. Ale Watzenrodego wyróżnia ,,liczba zabytków i wielkość umieszczonych na nich herbów”. – ,,Łukasza Watzenrodego interesowało wszystko, co w swojej różnorodnej formie stanowiło o bogactwie kultury jego epoki. Malarstwo ścienne i ołtarze, rzeźba, iluminowane księgi, wykwintne szaty liturgiczne bogato zdobione perłami, paramenta kościelne takie jak pacyfikały, kielichy, ampułki, wreszcie rzeczy osobistego użytku, konwie, dzbany, misy do mycia, łyżeczki. Te ostatnie przedmioty również oznaczał swoimi herbami”. W tym kontekście nie będzie nas dziwił herb biskupa Łukasza z około 1500 r., zachowany na ścianie oratorium zamkowego w Lidzbarku i to, że herb ów znalazł się w środku okazałego wieńca z liści wawrzynu, który go dodatkowo uświetnia. Ale szczytem wszystkiego jest coś, w czym Watzenrode przeszedł samego siebie. Jest to olbrzymich rozmiarów, odlana w brązie, płyta nagrobna, którą ufundował w 1494 r. biskupowi Pawłowi Legendorfowi, sygnatariuszowi pokoju toruńskiego, w kościele św. Katarzyny w Braniewie. Przedstawia ona w całej okazałości postać zmarłego, z jego herbem rodowym pod stopami, ale też w sposób nie mniej wyrazisty eksponuje aż czterokrotnie powtórzony w każdym narożu, herb fundatora [30]. Na tym tle nie może więc dziwić jakaś ukryta dla oka w podziemiach krypty płyta nagrobna, o której nikt nie wiedział poza Kopernikiem, ozdobiona herbem zmarłego – na jego własne życzenie.
Tę samą formę informacji, jak w przypadku Tungena i Watzenrodego, zastosował Treter również w odniesieniu do zmarłego w 1523 r. nastepcy Watzenrodego, biskupa Fabiana Luzjańskiego. Ponieważ biskupowi temu zarzucano nie dość zdecydowaną walkę z luteranizmem, został przeto pochowany bez zwykłego ceremoniału: ,,po sprowadzeniu ciała do Fromborka, bez żadnych ceremonii pogrzebowych złożony został w grobie innych biskupów” – aliorum episcoporum tumulo illatum est. Można przyjąć bez zastrzeżeń, iż w tym kontekście słowo tumulus oznacza kryptę [31]. Jeszcze lepiej oddaje ten sens inne współczesne źródło: ,,wśród prochów innych biskupów został złożony” (ad corpora aliorum episcoporum expositum est) [32].
Pochówek kolejnego z biskupów, Maurycego Ferbera, zmarłego w 1537 r., miał miejsce również w katedrze: in ecclesia cathedrali Varmiae (Varmia tu oznacza Frombork) honorifice sepultus est [33]. Hipler zwraca uwagę, że w kościele parafialnym w Lidzbarku zachowała się płyta nagrobna brata tego biskupa, Hildebranda Frebera, zmarłego w 1530 r. Podobnie też w kościele w Kiwitach jest płyta nagrobna ufundowana przez biskupa Ferbera jego sufraganowi Janowi Wildemu, zmarłemu w 1537 r. Poza tym na jednej z baszt obronnych warowni katedralnej znajdujemy tablicę z herbem i nazwiskiem biskupa Ferbera jako fundatora. Na próżno jednak szukalibyśmy płyty nagrobnej tego biskupa w katedrze. Hipler nie dopatruje się żadnego jej śladu, bo też nie można wątpić, że nigdy jej tam nie było. Z tego samego powodu, co i płyt nagrobnych innych biskupów w owych czasach – jego poprzedników i bezpośrednich następców – ponieważ wszyscy oni spoczęli w krypcie.
O pochówku następcy Ferbera, biskupa Jana Dantyszka, była już mowa, podobnie jak o pochówku następcy Dantyszka, Tiedemanna Giesego, który dał świadectwo swego pochówku w krypcie – wraz ze swymi poprzednikami. Następca Giesego Stanisław Hozjusz został pochowany w Rzymie. Jego zaś następca Marcin Kromer, wedle słów kronikarza Jana Leo (1572-1635), w 1589 r. pochowany w katedrze, ,,został dołączony do innych biskupów” (aliis episcopis appositus), co znowu daje nam świadectwo pochówku w krypcie [34]. I z tego tylko powodu ów światły mąż, autor historii polski, który zadbał o upamiętnienie w katedrze pochówku Mikołaja Kopernika [35], sam nie posiadał ani płyty nagrobnej, ani epitafium. Hipler konkluduje: ,,pochowany bezimiennie” [36].
4.
Przedstawiona wyżej analiza pochówków biskupich, po uwzględnieniu także tych wszystkich pochówków, które miały miejsce poza katedrą fromborską, pozwala ustalić listę biskupów, co do których istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że zostali pochowani w specjalnej krypcie pod prezbiterium:
1. Mikołaj Tungen, zm. w 1489 r. w wieku 57 lat.
2. Łukasz Watzenrode, zm. w 1512 r. w wieku 65 lat.
3. Fabian Luzjański, zm. w 1523 r. w wieku około 53 lat.
4. Maurycy Ferber, zm. w 1537 r. w wieku 66 lat.
5. Jan Dantyszek, zm. w 1548 r. w wieku 63 lat.
6. Tiedemann Giese, zm. w 1550 r. w wieku 70 lat.
7. Marcin Kromer, zm. w 1589 r. w wieku 67 lat.
Następcy Marcina Kromera zostali pochowani albo w grobowcach we wnętrzu katedry, o czym była mowa, albo poza katedrą, co znajduje swoje udokumentowanie w dotychczasowej literaturze. W krypcie zatem mogło spocząć nie więcej, niż siedmiu wymienionych biskupów.
[1] Katalog zabytków sztuki, Braniewo, Frombork, Orneta i okolice, oprac. M. Arszyński, M. Kutzner, Warszawa 1980, s. 72; F. Hipler, Die Grabstätten der ermländischen Bischöfe, Zeitschrift für die Geschichte und Altertumskunde Ermlands (dalej: ZGAE), 1877, Bd. 6, s. 292-293.
[2] J. Plastwich, Chronicon de vitis episcoporum Warmiensium, hrsg. von C. P. Woelky, Scriptores rerum Warmiensium, Bd. 1, Braunsberg 1866, s. 60; F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 296.
[3] Później tylko przystawiono kruchtę u głównego wejścia, datowaną na 1388 r., jak głosi istniejąca w niej inskrypcja.
[4] T. Treter, De episcopatu et episcopis ecclesiae Varmiensis, Cracoviae 1685, s. 31: ante chorum, sub lapide albo. Szersza interpretacja płyty – por. Series episcoporum Warmiensium, hrsg. Von C. P. Woelky, Scriptores…, Bd. 1, s. 8 (przypis wydawcy).
[5] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 285.
[6] Pro nostra eorumque magnificanda sepultura – cyt. F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 286.
[7] Ibidem, ss. 285-286; M. Toeppen, Aufzeichnungen zur Geschichte des Bisthums Pomesanien, Scriptores rerum Prussicarum, Bd. 5, Leipzig 1874, s. 386.
[8] Teksty protokołów ibidem, s. 401-402. F. Hipler, Meister Johannes Marienwerder und die Klausterin Dorothea von Montau, ZGAE, 1866, Bd. 3, s. 290, 299.
[9] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 285.
[10] Das Testament des Bischofs Tidemann Giese von Ermland vom 16. Januar 1550, Pastoralblatt für die Diöcese Ermland, 1878, NR 8, S. 91.
[11] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 317; E. Brachvogel, Die Grabdenkmäler im Dom zu Frauenburg, ZGAE, 1929, Bd. 23, s. 735.
[12] E. Brachvogel, Die Grabdenkmäler…, s. 734-735; F. Dittrich, Der Dom zu Frauenburg, ZGAE, 1916, Bd. 19, s. 158.
[13] A. Eichhorn, Geschichte der ermländischen Bischofswahlen, ZGAE, 1869, Bd. 4, s. 635.
[14] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 324.
[15] Ibidem, s. 283.
[16] Ibidem, s. 343.
[17] S. Achremczyk, Testament kanclerza wielkiego koronnego i biskupa warmińskiego Andrzeja Chryzostoma Załuskiego, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 1984, nr 4, s. 384.
[18] S. Achremczyk, Inwentarz ruchomości pozostałych po śmierci biskupa warmińskiego Andrzeja Chryzostoma Załuskiego, Komunikaty…, 1986, nr 3/4, s. 147
[19] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 345-346; druk testamentu: Pastoralblatt…, 1878, nr 10, s. 117-118.
20 F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 335; A. Eichhorn, Geschichte…, ZGAE, 1860, Bd. 1, s. 600.
[21] Inscriptionum sepulcralium in ecclesia cathedrali Warmiensi centuria, Pastoralblatt…, 1881, nr 5, s. 51-59; 1891, nr 9, s. 109.
[22] Przekład według J. Drewnowskiego, Mikołaj Kopernik w świetle swej korespondencji, Wrocław 1978, s. 239.
[23] Scriptores rerum Warmiensium, Bd. 2, Braunsberg 1889, s. 464-465.
[24] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 315-316.
[25] K. Górski, Łukasz Watzenrode. Życie i działalność polityczna (1447-1512), Wrocław 1973, s. 121.
[26] D. Jamiołkowska, Memoriale Łukasza Watzenrodego – analiza paleograficzna, KMW, 1972, nr 4, s. 633-647.
[27] Memoriale domini Lucae, episcopi Warmiensis, Scriptores rerum Warmiensium, Bd. 2, Braunsberg 1889, s. 170.
[28] A. Kopiczko, Duchowieństwo katolickie diecezji warmińskiej w latach 1525-1821, cz. 2, Olsztyn 2000, s. 76.
[29] K. Wróblewska, Łukasz Watzenrode jako fundator dzieł sztuki, KMW, 1972, nr 1, s. 149-156.
[30] K. Wróblewska, Późnogotycka brązowa płyta nagrobna biskupa warmińskiego Pawła Legendorfa, KMW, 1966, nr 1.
[31] T. Treter, De episcopatu…, s. 89. W tekście niemieckim: zun andern bischoffen begraben worden – Scriptores rerum Warmiensium, Bd. 2, s. 419.
[32] Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, A 86, s. 4.
[33] T. Treter, De episcopatu…, s. 107.
[34] J. Leo, Historia Prussiae, Amstelodami 1726, s. 471.
[35] Por. J. Sikorski, Grób Mikołaja Kopernika w katedrze biskupów warmińskich we Fromborku na tle praktyki grzebalnej kapituły w XV-XVIII wieku, w: Poszukiwanie grobu Mikołaja Kopernika, pod red. J. Gąssowskiego, Castri Dominae Nostrae Litterae Annales, vol. 2, Pułtusk 2005, s. 85-93.
[36] F. Hipler, Die Grabstätten…, s. 320.