Olsztyn – założenie i rozwój przestrzenny miasta

W imię Pana amen. My Hartmud prepozyt, Herman dziekan, Johannes kustosz, Tylko kantor oraz cała kapituła Kościoła Warmińskiego, wszystkim pismo niniejsze oglądającym pragniemy uczynić wiadomym, że po dojrzałym namyśle postanowiliśmy w dobrach i na terytorium tejże kapituły założyć miasto i nazwać je Allentein.
Tak brzmi początek obszernego dokumentu, zwanego przywilejem lokacyjnym, który wystawiła kapituła warmińska w swej siedzibie we Fromborku 31 października 1353 roku. Miastu nadano nazwę odpowiednią do nazwy istniejącej tu wcześniej drewniano-ziemnej strażnicy puszczańskiej, którą od 1347 roku poczęto przekształcać w murowany zamek obronny. W rezultacie więc miasto nazwano Allenstein, co znaczyło dosłownie: ,,Zamek nad Łyną”. Pierwszym członem tej nazwy jest zniemczona nazwa rzeki Łyny – Alle. Nazwę rzeki wzięto od Prusów – w ich języku zwała się Alne, co znaczy ,,łania” (samica jelenia). Niemiecka końcówka -stein, dzisiaj mogłaby znaczyć ,,kamień”, ale dawniej odpowiadała pojęciu ,,zamku”. Jan Długosz w 1448 roku używał już nazwy spolszczonej – Olszten. W archiwaliach kapituły (1522) można spotkać spolszczenie w formie Olstyn = Olsztyn. Znaczy to, że dzisiejsza polska nazwa miasta funkcjonowała na terenie Prus Królewskich i Warmii już we wczesnym okresie ich dziejów.
Budowa zamku narzucała miastu ściśle sprecyzowane rygory co do jego systemu obronnego. Wpierw musiano wziąć pod uwagę warunki naturalne, ponieważ one przesądzały o tym, gdzie i jak miał kształtować się system miejskich fortyfikacji – murów obronnych i fos. One dopiero wyznaczały miastu właściwą przestrzeń pod zabudowę. Chodziło jednak równocześnie o to, aby poprzez swój system fortyfikacji miasto służyło potrzebom obronnym zamku. Te zaś polegały na tym, iż brak odpowiedniej przestrzeni na sąsiadującym z miastem wzgórzu zamkowym uniemożliwiał budowę na tyle przestronnego przedzamcza, aby w razie wojny mogło ono pomieścić większą załogę – zwłaszcza konną. Rolę strategicznego przedzamcza miało więc spełniać odpowiednio sprzężone z zamkiem miasto. Widocznym świadectwem autonomii zespołu zamkowego jest to, iż dojazd do niego urządzono od strony przeciwległej w stosunku do miasta. Miał on więc charakter bezpośredni i niezależny. Podobnie oczywistym świadectwem spójności tych zespołów obronnych jest druga brama zamkowa od strony miasta, skomunikowana z nim za pomocą mostu przerzuconego przez fosę. Tę bramę usytuowano dokładnie na wprost poprzecznej osi komunikacyjnej miasta, która biegła wzdłuż północnej pierzei rynku i łączyła dwa liczące się tutaj urządzenia obronne: zamek i kościół. Ów system wzajemnych powiązań sprawdził się w okresie wojny trzynastoletniej (1454-1466), gdy w obliczu wroga zablokowano bezpośredni dostęp do zamku z zewnątrz, utrzymując dojazd wyłącznie przez miasto, jako bezpieczniejszy i lepiej kontrolowany.

Logika układu przestrzennego

Przywilej lokacyjny dla Olsztyna spisano wtedy, gdy miasto już istniało. Pierwsza bowiem wzmianka o nim pojawiła się pięć lat wcześniej – w roku 1348. Na tych trudnych dla osadnictwa terenach było to zgoła regułą. Chciano mieć bowiem pewność, że wyznaczony przez kapitułę zasadźca Johannes, syn sołtysa z Łajs, któremu zlecono założenie miasta, potrafi wywiązać się ze swojego zadania. Musiał on zainwestować sporo własnych pieniędzy, a równocześnie przekonać ludzi, by zechcieli wraz z nim uczynić to także we własnym zakresie. Byli to ludzie młodzi, którzy swoje oszczędności zawdzięczali bardziej rodzicom, niż sobie samym. Innymi słowy, byli to ludzie na dorobku. Takich więc, w liczbie około setki, przywiódł Johannes ze środkowej Warmii, z krainy dawno już ucywilizowanej, o kwitnącym osadnictwie, w puszczańskie ostępy, gdzie w zakolu rzeki Łyny rysowało się wzgórze, na którym rosły właśnie mury zamku obronnego kapituły – przyszłej siedziby jej administratorów.
Tych ludzi – choć przywykłych do ciężkiej pracy na roli – czekał trud niewyobrażalny. Mieli zbudować nie tylko własne domy, ale przede wszystkim, w obliczu groźby najazdów litewskich, musieli co rychlej kopać fosy i wznosić mury obronne. Mieli zbudować kościół miejski i ratusz, a przy tym karczować puszczę, by wydrzeć jej grunty pod uprawę. Podstawą ich utrzymania miało być bowiem rolnictwo oraz hodowla zwierząt gospodarskich. Jest oczywiste, że już od razu przygnali ze sobą bydło, jako zaczątek przyszłego stada, i sprowadzili konie. Chłopi na Warmii, gdzie nigdy nie było pańszczyzny, dorabiali się rychło – cztery konie w gospodarstwie, oprócz wołów roboczych, były tu niemal regułą. Na ich wspólny użytek kapituła przeznaczyła tedy obszar gruntów wielkości aż 100 łanów (1680 ha), zwolniony wieczyście od czynszów. Zasadźcy zaś dano do dyspozycji 71 łanów (1192, 80 ha) pod zasiedlenie, z których on sam otrzymał 7 łanów (117,60 ha), a proboszcz 6 łanów, wolnych od czynszu. Do tych łanów wolnych doliczono 1 łan na drogi i ulice. Pozostałych 56 łanów czynszowych przeznaczono na parcele miejskie w obrębie murów oraz na ogrody warzywne poza murami. Do każdej z parcel bowiem przypisany był 1 łan (16, 80 ha) gruntów ogrodowych.
Rzecz zrozumiała, że od swoich nowo pozyskanych mieszczan kapituła nie mogła wcześniej wymagać określonych w przywileju czynszów, zanim się nie zagospodarują i sami nie zaczną osiągać dochodów. Obie strony ugodziły się, iż trzeba na to 14 lat wolnizny.
Pierwszą czynnością zasadźcy było wynajęcie mierniczego, od którego oczekiwał sprecyzowanej koncepcji w sprawie układu przestrzennego miasta. Teren zaś był wcale nie łatwy, przede wszystkim ze względu na znaczną pochyłość oraz nieregularny, gruszkowaty kształt półłanowej przestrzeni (8,50 ha), jaką dano do dyspozycji miastu. Mierniczy oparł swą technikę pomiaru na siatce kwadratów o bokach siedmioprętowych (1 pręt = 4, 59 m). Punktem odniesienia dla siatki mierniczej uczynił istniejącą drogę, która biegła z północy na południe – tak, jak ściągali tu osadnicy. Biegła ona teraz wschodnią pierzeją rynku i miała połączyć ze sobą obydwie, skrajnie usytuowane bramy miejskie – północną i południową, które zwano odtąd Górną i Dolną, odpowiednio do pochyłości terenu.
Konsekwencją wykorzystania linii istniejącej drogi była więc ogólna kierunkowość całego układu przestrzennego miasta. Odzwierciedla to także prostokątny kształt rynku. Jego długość, z rzucającą się w oczy dokładnością odpowiadała trzem miarom siedmioprętowym (64, 26 m). Gdy w drodze kolejnego przywileju z 1378 roku, miasto rozszerzy swe granice ku północnemu wschodowi, powierzchnia rynku będzie stanowiła 8% ogólnej powierzchni zabudowy miejskiej.
Z czterech narożników rynku wybiegały po dwie ulice, które podzieliły zasadniczą część obszaru miejskiego na odpowiednie bloki zabudowy. Rygor siatki mierniczej sprawił, że każdy z bloków przyrynkowych miał głębokość 7 prętów (32, 13 m). Taką samą głębokość miały także bloki znajdujące się w przedłużeniu tamtych (wzdłuż dzisiejszych ulic Prostej i Kołłątaja od południa i Staromiejskiej od północy). Znaczy to, że taką również głębokość musiały posiadać parcele, na które podzielono owe bloki. Ich szerokość zaś wynosiła 2 pręty (9, 20 m).

W gorsecie murów obronnych

Olsztyn posiadał w swych dziejach tylko dwa przedmieścia. Układ przestrzenny sprawił, że obydwa znalazły się z dwóch stron bram miejskich. Jedno więc zwało się Górnym Przedmieściem, a drugie Dolnym. Przedmieścia te nigdy nie zespoliły się z układem Starego Miasta, ponieważ aż do początku XX wieku wciąż jeszcze dzieliła je od reszty świata bariera murów obronnych, a częściowo też fos. Charakterystyczną zabudową przedmieść przez całe stulecia – aż do połowy XIX wieku – stanowiły drewniane stodoły i szopy. Ich liczba odpowiadała liczbie trudniących się rolnictwem mieszczan. Okupujące miasto w 1807 roku wojska francuskie, dla pozyskania opału, dokonały rozbiórki 153 stodół, 83 szop i 57 spichrzów. A przecież nie wszystkie rozebrano! Skala tego typu zabudowy, jak na miasteczko liczące wówczas 2011 dusz, była więc zgoła imponująca. W 1860 roku magistrat podjął pierwszą w dziejach miasta decyzję o lokalizacji budowli komunalnej poza obrębem murów miejskich. Wiązało się to z przełamaniem odwiecznej tradycji i stało się możliwe w obliczu nadzwyczajnej konieczności. Chodziło o budowę pierwszej w mieście szkoły komunalnej, która miała zastąpić bliską ruiny szkółkę przykościelną. Stoi do dziś – ,,poza miastem”, ale za to w najbliższej od niego odległości – na obrzeżu fosy miejskiej, ponieważ grunt ten należał do miasta i nie musiano go kupować. Inwestycję połączono z regulacją starej drogi polnej, która stała się odtąd pierwszą miejską obwodnicą, łączącą obydwa przedmieścia (dziś ul. Pieniężnego). W następnej kolejności podjęto budowę dróg wylotowych, które już 20 lat później staną się głównymi ulicami gwałtownie rozwijającego się miasta.

Magia dymiących lokomotyw

Czynnikiem, który w stopniu zgoła rewolucyjnym wpłynął na rozwój przestrzenny miasta, była budowa linii kolejowej. Gdy w 1864 r. budowa wkroczyła w granice powiatu, miasto liczyło 366 domów i około 4800 mieszkańców. W ciągu następnego dziesięciolecia zbudowano 117 domów, a miastu przybyło 1366 mieszkańców. Istotą sprawy była też sama lokalizacja dworca. Władzom miejskim wydawała się ona tak dalece peryferyjna, że w 1871 roku usiłowały wymusić zmianę decyzji. Był to oczywisty brak wyobraźni – chodziło wszak również o stację przeładunkową, która wymagała przestrzeni, a także o całą infrastrukturę kolejową (parowozownia, warsztaty itp.). W rezultacie magistrat musiał wyłożyć pieniądze na budowę długiej drogi dojazdowej, którą jeszcze kilka lat później nazywano ,,szosą do dworca”, ale potem była to już rzęsiście oświetlona latarniami gazowymi ,,ulica Dworcowa” (dziś: Partyzantów). Stało się bowiem coś, czego nikt nie przewidywał: ulica na całej swej długości została błyskawicznie zabudowana, była odtąd miejskim ,,deptakiem” – bo to właśnie tędy w niedzielne popołudnia mieszczanie olsztyńscy całymi rodzinami udawali się na dworzec, by przy piwie lub herbacie z okien tamtejszej restauracji podziwiać dyszące parą lokomotywy. Osiem lat później tamtą ulicę wspomogła następna (Dąbrowszczaków), w 1893 roku trzecia (Kopernika), a w 1909 roku czwarta (Kościuszki), Stało się tedy faktem, że całe intensywnie rozbudowujące się miasto, milowymi krokami ruszyło od strony Górnego Przedmieścia ku dworcowi.
Ogromny napływ kapitału inwestycyjnego sprawił, że w ciągu lat 1885 – 1890 zbudowano 252 budynki mieszkalne. Była to liczba rekordowa. W tymże pięcioleciu liczba mieszkańców wzrosła z 11555 do 19375. Pod względem swego rozwoju Olsztyn wysunął się na pierwsze miejsce w skali całego państwa pruskiego. Stawał się miastem bogatym. W 1897 roku zbudowano wodociągi z ujęciem wody przy Jeziorze Krzywym, które w całości zakupiono. W 1899 roku uruchomiono kanalizację. W 1907 roku zbudowano własną elektrownię wodną przy ujściu rzeki Wodągu do Łyny, z najnowocześniejszymi urządzeniami zakupionymi w Anglii. Ruszyły tramwaje ku dworcowi. Gdy w 1903 roku Olsztyn przekroczył liczbę 25 tys. mieszkańców, dotychczasowy burmistrz zastąpiony został przez nadburmistrza, który podlegał bezpośrednio prezydentowi rejencji w Królewcu. Ale już dwa lata później utworzono rejencję olsztyńską, a tym samym Olsztyn, liczący 27, 5 tys. mieszkańców, pod względem publicznoprawnym zrównany został z Królewcem. Obok kolei żelaznej, obok szybko rozrastającego się garnizonu ( stąd zwano Olsztyn kasernopolis – miasto koszar), urząd rejencji stał się kolejnym, znaczącym czynnikiem miastotwórczym. Olbrzymi gmach rejencji, który zbudował miejscowy przedsiębiorca Wojciech Dylewski, zlokalizowano na kierunku południowo-wschodnim, gdzie przesunęło się nowe centrum miasta. Pasły się tam jeszcze krowy, ale uznano, że jest to właściwy kierunek dla dalszego rozwoju miasta. W istocie tak się stało – ale dopiero po wojnie.

Nowe i najnowsze

Nowe centrum miasta wyznaczało skrzyżowanie dwóch głównych arterii – owej pierwszej olsztyńskiej ,,obwodnicy” (ul. Pieniężnego), która w dalekim przedłużeniu wiodła teraz aż do dworca oraz przecinającej ją na linii od zachodu ku wschodowi dzisiejszej ulicy Piłsudskiego (od Starego Miasta ku gmachowi rejencji). Na tym właśnie skrzyżowaniu, po likwidacji dwóch, a nawet trzech starych cmentarzy, w 1916 roku oddano do użytku nowy, okazały ratusz – największą budowlę w mieście, zbudowaną przez wspomnianego już Wojciecha Dylewskiego oraz Franciszka Macpołowskiego, rękami niemal wyłącznie polskich robotników.
Urbanistyka olsztyńska z przełomu tamtych stuleci realizowała modną wówczas koncepcję ,,miasta-grodu”. Różnorodną zieleń wprowadzono z rozmachem wprost do śródmieścia. Centralne ulice – dzisiejsze Pieniężnego i Dąbrowszczaków, oprócz szpaleru lip posiadały zieleń ogrodową przed fasadami domów.
Wskutek przecięcia miasta linią kolejową, wyodrębniła się z końcem XIX wieku dzielnica zwana dziś Zatorzem, która posiadała własną, interesującą specyfikę. Łączyły ją ze śródmieściem dwa wiadukty drogowe nad torami. W ten sposób powstały dwie osie komunikacyjne Zatorza – dzisiejsze ulice Wojska Polskiego i Limanowskiego. Z czasem namnożyły się między nimi ulice poprzeczne. Cały duży kwartał tej dzielnicy zarezerwowano dla zabudowy mieszkaniowej, traktowanej kompleksowo. Zaplanowano więc dla niej całą, niezbędną infrastrukturę typu osiedlowego – z handlem, usługami, szkołą oraz przykładnie zaprojektowaną zielenią. Kompleks ten zrealizowano niedługo przed wybuchem ostatniej wojny. Sowieckie zniszczenia z lutego 1945 roku szczęśliwie nie dotknęły tej części miasta, chronionej dziś zapisani w rejestrze zabytków.
Niespełna pięć lat po wojnie, mimo wspomnianych zniszczeń (36% zabudowy), Olsztyn liczył już więcej mieszkańców, niż przed wojną – 1 stycznia 1950 roku było ich 45737. W 2000 roku – ponad 172 tysiące. Pomiędzy tymi dwoma datami w rozwoju przestrzennym miasta zawiera się cała epoka. Miasto rozwinęło się w dwóch głównych kierunkach – południowo-wschodnim i południowym. Od początku lat sześćdziesiątych powstawało wzdłuż osi ulicy Kołobrzeskiej, a potem Pana Tadeusza, pierwsze osiedle spółdzielcze ,,Pojezierze”. W tym samym czasie wzdłuż ulic Lubelskiej i Towarowej powstawała rozległa dzielnica składowa. W 1978 roku w kierunku południowym, po uzbrojeniu terenu, rozpoczęto budowę osiedla spółdzielczego ,,Jaroty”. Powstawało na gruntach dawnej wsi tej nazwy. Już 10 lat później liczyło 20 tys. mieszkańców, a niebawem ta liczba ulegała podwojeniu.
Piękne dzielnice willowe z lat międzywojennych, budowane wówczas na obrzeżach miasta – jak np. dzielnica nad Jeziorem Długim – znalazły się obecnie w środku miasta. Miasto bowiem, łakome nowych terenów, ogarnęło swymi granicami rozłożone dookoła niego wsie –wspomniane już Jaroty, a następnie Dajtki, Gutkowo, Likusy, Redykajny, Kieźliny, Zalbki i Wójtowo. Były to wsie – bo już nimi nie są – tak stare, jak sam Olsztyn. Łączą je ze śródmieściem równie stare trakty kołowe, którymi jeszcze przed wojną ciągnęły na targ pod Starym Ratuszem chłopskie formanki. Dziś nie sposób to sobie wyobrazić.

,,Spotkania z Zabytkami” – listopad 2006 r.